Raduga – Big Sleep (American Barley Wine)

00.jpeg

Ekipa z Radugi bardzo długo kazała sobie czekać na swoje dwa najnowsze piwa. Mowa tutaj o Big Sleepie (American Barley Wine) oraz o Potiomkinie (RIS). Pierwsza wzmianka o tych trunkach pojawiła się w internetach jakoś na początku roku, a wersje lane premierę miały w połowie marca. Co jak co, ale blisko półtora miesiąca to dość długi czas, liczony od premiery do pojawienia się naszych butelkowanych bohaterów na sklepowych półkach. Nie zrażony jednak tym poślizgiem po raz kolejny zaufałem Radudze i zaopatrzyłem się w rzeczone specyfiki w ilościach podwójnych (jedno na teraz, jedno na leżak). Na pierwszy ogień poszedł bohater dzisiejszego „odcinka”, czyli Big Sleep. Czy inspirowane wysoko ocenianym filmem z 1946 roku z Humphrey’em Bogartem w roli głównej  piwo stanęło na wysokości zadania i dorównało swojemu archetypowi? Czy zagadkowe przesunięcie premiery wariantów butelkowych miało wpływ na jakość Big Sleepa? Czy warto było kupować aż dwie sztuki z myślą o leżakowaniu jednej? Odpowiedź na te pytania wkrótce miała ujrzeć światło dziennie (Wołoszański mode off).

Zanim otworzyłem butelkę, moją uwagę tradycyjnie przykuła etykieta – po raz kolejny muszę przyznać, iż grafiki z Radugi to dla mnie istne dzieła sztuki i dokładnie tak też jest w przypadku Big Sleepa. Nie to jest jednak najważniejsze (aczkolwiek dla mnie dość istotne). Istotą rzeczy zawsze pozostanie zawartość, która w tym wypadku ma pełny, bursztynowy kolor, z dość szybko opadającą, białą pianą. Wysycenie na niskim poziomie to coś, czego się spodziewałem i co w tym stylu w mojej ocenie jest nawet pożądane. Po zachwytach nad wizerunkiem przyszła pora na zawartość i ocenę zapachu oraz smaku. Po zakręceniu szkłem Big Sleep raczy nas mocno ciasteczkowym aromatem, z solidną, słodowo-karmelową podbudową. Na drugim planie nasz nos łechtają aromaty owoców tropikalnych, pochodzących od amerykańskich chmieli. Alkohol jest niemal niewyczuwalny i dobrze koresponduje z całością. Diacetylu brak! Fajnie? No bardzo fajnie i niezwykle przyjemnie. Czy w smaku jest równie ciekawie? Zdecydowanie tak! Ten American Barley Wine w ustach jest niezwykle gładki, pełny i lekko zalepiający. Stosunkowo wysoka słodycz została bardzo fajnie skontrowana przez dość intensywną goryczkę (etykieta głosi – IBU: 100). Piwo jest dobrze ułożone, z przyjemnymi owocowo-słodowymi nutami i widać, że nie było rozlewane w pośpiechu. Cierpliwość w tym miejscu bardzo się opłaciła.

Ekipa Radugi być może celowo,  być może z przypadku mocno podkręcała „hajp”, jaki urósł wokół tego piwa i jego „rosyjskiego” kolegi poprzez opóźnienia w dostawie wersji butelkowych. Na szczęście wyszli z tego zabiegu obronną ręką, dając nam konkretne, dobrze ułożone i mocno degustacyjne piwo. A jakie są odpowiedzi na zadane we wstępie pytania? Czy Big Sleep dorównał swojemu filmowemu pierwowzorowi? Tak. Czy przesunięcie premiery butelek miało wpływ na jego jakość? Jeżeli tak, to z pewnością wpływ ten był bardzo pozytywny. Czy warto było kupować dwie sztuki? Warto byłoby kupić więcej! W związku z tym jeżeli tylko będziecie mieli okazję, to łapcie to piwo „bez żadnych obawień”. 9/10

Dodaj komentarz