Za dzieciaka jednym z moich ulubionych komiksów po Supermanie i Batmanie był marvelowski Człowiek Pająk. Co prawda uwielbienie do tej postaci w moim przypadku było nieco kuriozalne ze względu na nabytą arachnofobię, ale hej – gość nie miał ośmiu odnóży, nie był włochaty i nie miał kilku par oczu. Przy tym świetnie radził sobie z wszelkiej maści czarnymi charakterami. Jeden z tych szemranych jegomościów został nawet bohaterem niedawno premierującego piwa z Browaru Szpunt. Mówimy tutaj o Venomie, czyli Black Sour Ale’u z dodatkiem soku i skórek z limonki. Brzmi to jak niezła okazja pod reckę piwa, nieprawdaż? I chociaż na pierwszy rzut oka połączenie „kwasu” z palonym charakterem czarnego „ejla” wydaje się niezbyt oczywiste i mało sensowne, tak mając w pamięci inne, odjechane koncepcje piwne sytuacja wydaje się intrygująca. Zresztą równie nieoczywistym połączeniem była symbioza pewnego pozaziemskiego gatunku z homo sapiens. Ci od komiksów pewnie wiedzą, o czym mówię, prawda (a mowa o Symbiocie, gdyby jednak ktoś nie wiedział)? W świecie Marvela Venom narobił sporo zamieszania. A jak będzie w świecie kraftu?
Jak na tego komiksowego antagonistę przystało piwo jest nieprzejrzyście czarne. Pazura tej aparycji dodaje drobna, jasno-beżowa piana. Niestety opada ona dość szybko, pozostawiając niewielki jej krążek wokół trunku. Trochę szkoda, bo liczyłem na długo utrzymującą się koronę w czasie degustacji. Na szczęście aromat szybko zatarł ten zawód. No bo tak – z jednej strony wyraźnie czuć limonkę, a z drugiej nuty palone i czekoladę. To wszystko miesza się ze sobą, dając mi skojarzenia z iglakami i jałowcem. Venom zaskakuje również w smaku. Nieoczywiste połączenie cierpkości stylu Sour z tematem palonych słodów wypada nad wyraz udanie. Dzięki limonce i podbitej delikatnie kwasowości piwo jest rześkie, a uderzenie czekolady i subtelnej kawy daje w tym miejscu rewelacyjną kontrę. Jedynie gorycz mogłaby być tutaj nieco wyższa, ale cóż – Peter Parker także liczył, że będzie miał większą kontrolę nad Symbiotem, a wyszło, jak wyszło. Sznytu całości dodaje wysoka pijalność tego piwa. Można by się przyczepić do dość niskiego ekstraktu, przez co ciało traci nieco na wyrazistości, ale czy jest sens? Moim zdaniem nie bardzo.
Venom jest piwem nieoczywistym, intrygującym i z pewnością nie dla każdego. Łączy w sobie smaki i aromaty w dość zaskakujący na pierwszy rzut oka sposób. Na szczęście mnie tego typu połączenie bardzo odpowiada, czego dowodem było ekspresowe tempo osuszania się szkła. I o ile początkowo podchodziłem do tego pomysłu dość sceptycznie, tak finalnie zostałem kupiony w 100%. A do tego wszystkiego ta etykieta. Całość robi robotę i wstydu Marvelowi (i browarowi) nie przynosi. 7/10