Browar Harpagan i Chmielobrody prezentują Królika Zabójcę

Houston, mamy to! Chociaż w tej sytuacji powinienem raczej wskazać Londyn czy inne Birmingham. W każdym razie… [werble sound on] przed Wami… Królik Zabójca, czyli piwo uwarzone przez Browar Harpagan wespół z moją skromną osobą. Ten pięknie nachmielony brytyjską klasyką chmielową, rześki i ultra pijalny Extra Special Bitter pojawi się w sklepach zaraz po pierwszym weekendzie majowym (a w części sklepów złapiecie butle jeszcze przed wyjazdem na majówkę). Wszystko w ramach serii „Saga Harpagana”, ukazującej klasyki światowego piwowarstwa. No ja się jaram, a Wy pijcie, dawajcie znać, komentujcie. Zaś o szczegółach opowiadam wraz z Łukaszem i Mikołajem w poniższym filmie:

Ogromne podziękowania dla lokalu Smoke we Wrocławiu za gościnę i możliwość nagrania. BTW reubenki palce lizać!

Chmielobrody i Saga Harapg… Paraha… Hrapa… HARPAGANA!

Dawno nie było żadnego piwa komercyjnego z moim udziałem, prawda? No to z tego filmu dowiecie się o tym, czy będzie kolejne. Niemniej ważniejsza jest cała linia z serii „Saga Harapgana”. Nie, to nie jest błąd. A może jest? Odpowiedzi na te oraz inne pytania znajdziecie w materiale, jaki nakręciłem dla Was z Łukaszem Grudniem i Mikołajem Pieczyńskim z Browaru Harpagan.

Chupacabra Cmentarna Waszym nosem, podniebieniem i oczami!

Pamiętacie – jakiś czas temu poprosiłem Was o podesłanie Waszej oceny Chupacabry Cmentarnej? Tak było, nie ściemniam. Co więcej kilkoro z Was faktycznie swoje filmy podesłało, a poniżej możecie sprawdzić jak to wszystko wyszło. Enjoy 😉

PS
Wybaczcie że tyle zeszło – no nie dało się wcześniej, niemniej po wypitej wczoraj puszce zaręczam, iż piwo nadal trzyma formę! 😉

Spółdzielczy + Harpagan – Lódolf Rioja BA + Bourbon BA (Iced Dark Strong Ale)

Są w tym kraju mistrzowie, którzy opanowali sztukę wymrażania piwa niemal do perfekcji. I nie mam tutaj na myśli piwowarów browaru Okocim, twierdzących w reklamie, iż ich piwo jest precyzyjnie wymrażane. Większość z Was zapewne wie, że jest to bullshit, co zresztą dokładnie wytłumaczył Tomasz Kopyra (—>KLIK<—). Na szczęście właściwy proces w Polsce znany jest nie od dzisiaj, a mistrzami, wspomnianymi we wstępie, będzie w tym miejscu Browar Spółdzielczy. Natomiast co się stanie, jeśli do tego dorzucimy innych świrów, warzących doskonałe piwa i połączymy umiejętności tych dwóch ekip? Wówczas wyjdzie nam Lódolf, czyli wymrażany Dark Strong Ale, uwarzony przez załogę Spółdzielczego i Harpaganów. I żeby było mało, to piwo powędrowało do trzech różnych beczek – po winie Rioja, po Bourbonie Foreman Brown oraz po rumie. Przy okazji festiwali miałem okazję kosztować każdej wersji, ale wiecie jak to jest na festiwalach (che che). Na szczęście w moje ręce wpadły dwie butelki tego trunku – po Riosze (Jezu, czy ja to dobrze odmieniam? Czy mamy Miodka na Sali?) i po Bourbonie, a wrażeniami z degustacji tych cymesów zaraz z Wami się podzielę.

Lódolf – Foreman Brown Bourbon BA

Piwo do kieliszka nalewa się niczym eliksir. Jest ciemno brunatne, w zasadzie nieprzejrzyste, ale stopka szkła zdradza, iż jest niemal klarowne i jedynie delikatnie opalizujące. Jednak nie dla wyglądu tutaj przyszliśmy. Zapach. Tak, to piwo pachnie. Pachnie zdecydowanie. Zdecydowanie i fantastycznie! Mamy tutaj całą paletę aromatów, rozpoczynając od fig, rodzynek i winogron, poprzez kokos i wanilię, na pralinach i… pieguskach kończąc. Jest niezwykle deserowo i bardzo przyjemnie. Likierowy alkohol da się wyczuć, ale na Boga, na pewno nie na poziomie 16%, bo tyle właśnie alkoholu ma w sobie to piwo. W smaku pojawiają się nuty słodkich czereśni i fig. Jest mocno owocowo, słodko, ale wysoka goryczka trzyma tę słodycz na wodzy. I jedyny minus, jaki można tutaj odnotować, to alkohol podbijający goryczkę w tę bardziej męczącą stronę. Niemniej to tylko drobiazg, niezakłócający fantastycznych przeżyć, jakie płyną z degustacji tegoż eliksiru.

Lódolf – Rioja BA

W tym miejscu warto rzucić okiem na etykietę, bo samo piwo prezentuje się dokładnie tak samo, jak wariant po Bourbonie. Etykieta zresztą też. Ale jak ten „drobiazg” wygląda! Ponownie mamy do czynienia z haftowanym dziełem sztuki, które przykuwa wzrok na zdecydowanie dłuższą chwilę. Zresztą same piwa stanowczo zasługują na tak królewską oprawę. Lódolf po Riosze (halo, gdzie  ten Miodek?) w aromacie również raczy nas figami i rodzynkami, ale w tej wersji o wiele wyraźniej prezentują się taniny dębowe. Pojawia się także wanilia i szczypta alkoholu, którego tutaj jest nieco mniej, niż w opcji „bourbonowej”. Sam zapach jest nieco uboższy od tego, opisywanego wyżej, ale nadal jest niezwykle przyjemny i deserowy. Za to w smaku w mojej ocenie dzieje się więcej. OK, oba piwa są niezwykle gładkie, pełne i gęste, w obu mamy całą masę czerwonych owoców, ale tutaj dodatkowo pojawia się fajnie zaznaczona winność i gronowość trunku. Podobnie jak wcześniej, tak i tutaj alkohol podbija nam gorycz, ale ciągle to nie przeszkadza. Całościowo Rioja wypada nieco mniej słodko i mniej estrowo od swojego brata Bourbona, co moim skromnym zdaniem pozwala mu zwyciężyć w tej batalii o mały punkcik.

Kiedy pierwszy raz moje oczy zobaczyły rzeczone butelki od razu wiedziałem, że będę miał do czynienia ze sztosami i nie pomyliłem się. Receptura, przygotowana przez Josefika, proces warzenia, kontrolowany przez załogi obu browarów i w końcu wymrażanie trunku dało nam niezwykle przyjemne, degustacyjne i deserowe piwa. A że kosztują ok. 50 zł za butelkę? Patrząc na zawartość, to moim zdaniem mogłyby kosztować i więcej. Bo w tym wypadku sztosy muszą być drogie.

Szybki Strzał – Odc. 12

Ręka do góry, jeśli ktoś pamięta, kiedy na bogu pojawił się ostatni odcinek „Szybkiego Strzału”? Tak myślałem, że nie będzie takiej osoby, bo nawet ja nie pamiętam, kiedy to było. Ale czy to ważne? Absolutnie nie, bo tak oto już teraz pora na dwunasty odcinek cyklu, w którym jedno piwo zmiotło mnie totalnie. Ale po kolei.

Harpagan – Mizianie Mamuta (AIPA)

Mimo iż Harpagan to młody browar, tak ja oczekuję od nich zawsze piw najwyższych lotów. W końcu za garami stoi tutaj m.in. Krzysztof „Josefik” Juszczak, znany z „piwowarzenia” w Janie Olbrachcie. Klątwa Mastalerza czy Mroczny Organista to już dla mnie klasyki, więc jak będzie tym razem? Zapach „Mamuta” to przede wszystkim białe owoce, połączone z akordami grejpfruta i akcentami trawiastymi. Jest słodko, przyjemnie z odrobiną subtelnych biszkoptów. Owocowość gra również pierwsze skrzypce w smaku, w czym pomaga delikatnie zaznaczona słodycz. Piwo jest pełne, idealnie wysycone, aczkolwiek mogłoby być ciut bardziej goryczkowe. Mizianie Mamuta to z pewnością stylowe i smaczne American IPA, aczkolwiek nie do końca trafiające w mój osobisty gust. Jednakowoż z pewnością znajdzie swoich fanów.

Browar Jana – Pan Grodzin (Grodziskie)

Nie macie pojęcia, jak ja strasznie cieszę się z tego, że styl grodziski nie został całkowicie pogrzebany. Po prostu lubię tę lekkość, połączoną z nutami wędzonymi oraz z wysokim wysyceniem. I Pan Grodzin spełnia te wszystkie wymagania. Szynkowość aromatu jest tutaj trafiona w punkt, a jej połączenie z fajną słodowością i zbożowością maluje szeroki uśmiech na mojej twarzy. Piwo jest lekkie, rześkie, mocno nagazowane, z wyczuwalnymi nutami pszenicznymi. Nie zapomniano też o goryczce, która co prawda nie zadowoli wysokich wymagań hop headów, ale dla mnie jest wręcz perfekcyjnie dopasowana do stylu. Więcej takich grodziszy, proszę Państwa, więcej!

Hoppy Beaver – Don’t Stop Me (Freedom IPA)

Nie bardzo wiedziałem, czego się spodziewać po tym piwie. No bo co to za styl Freedom IPA? I jeszcze jakieś francuskie chmiele? Dodatkowo kolor trunku, wpadający w ciemny bursztyn wzbudzał moje „karmelowe” zaniepokojenie. Natomiast to, co się wydarzyło później, to, proszę ja Was, jakiś kosmos. Ze szkła buchają subtelne nuty malin i truskawek, oplecione delikatną słodowością. Karmelu nie stwierdzono. W smaku Don’t Stop Me jest wytrawne, z solidną goryczką i przyjemnymi akordami czerwonych owoców. I być może to piwo nie jest jakieś turbo-złożone, ale w kategorii „pijalne i aromatyczne IPA” zwyczajnie mam nowego faworyta. To zdecydowanie najlepsze piwo browaru Hoppy Beaver i jeśli ekipa utrzyma tę tendencję, to będziemy mieli kolejnego twardego zawodnika na polskiej scenie kraftowej.