Chmielobrody testuje: piwa z Browaru Tenczynek – Kolekcja „P”

Po degustacji Kolekcji Klasycznej z Browaru Tenczynek pora na Kolekcję poświęconą piwnej rewolucji, oznaczoną literą „P”. Jak wypadnie American Wheat, Milk Stout i IPA w konfrontacji z moimi kubkami smakowymi? Czy Browar Regionalny może uwarzyć piwo na poziomie, jaki nie przyniesie wstydu? I w końcu jakie detale przykuły moją uwagę? Tego wszystkiego i nie tylko dowiecie się z poniższego filmu:

Chmielobrody testuje: piwa z Browaru Tenczynek – Kolekcja Klasyczna

Po zmianie właściciela Browar Tenczynek postanowił wzmocnić swoją pozycję na rynku piw rzemieślniczych. No bo jak inaczej tłumaczyć sobie zmasowaną akcję marketingową i wysyp recenzji ich nowych piw? Do tego nowe logo browaru, nowe etykiety i pomysły oraz dwie kolekcje piwne, jakie obecnie są dostępne na rynku (a w kolejce czeka trzecia). Czy jednak możemy mówić o nowej jakości i o nowym rozdaniu? Dzisiaj sprawdzimy to na przykładzie degustacji kolekcji klasycznej, o którą Browar mnie poprosił.

Wiosenny Przegląd Śląskich Browarów Rzemieślniczych, czyli szybki przegląd formy kraftowego Śląska.

Kiedy minionej jesieni katowicka Kontynuacja zorganizowała Jesienny Przegląd Śląskich Browarów Rzemieślniczych okazało się, iż ta impreza to strzał w dziesiątkę (sami sprawdźcie relację: KLIK!!!). Tłumy ludzi, kilkanaście osób, reprezentujących śląskie browary i roześmiani barmani wprowadzili taką atmosferę, jakiej nie powstydziłby się niejeden festiwal piwny. Dlatego też kiedy ogłoszono tegoroczną, wiosenną edycję Przeglądu postanowiłem ponownie zameldować się na ul. Staromiejskiej w sobotę, kiedy to przypadał kulminacyjny moment imprezy, aby znowu poczuć ten klimat. Dodatkowo pikanterii dokładało debiutujące, pierwsze piwo od beniaminka śląskiego kraftu – browaru Hopick.


Niestety atmosfera eventu gdzieś uleciała. Beer geeków przyszło niewielu, przedstawicieli browarów można było policzyć na palcach jednej ręki, z czego części całkowicie zabrakło, Hopick zdecydował się wycofać piwo z kranu ze względu na jego niezadawalającą kondycję (co szanuję w opór), a na kranach próżno było szukać perełek, przygotowanych specjalnie na to wydarzenie. Jedynie uśmiechnięta ekipa Kontynuacji starała się nadrabiać jak tylko mogła. Kto tutaj zawinił? Czynników, mających wpływ na tę sytuację było wiele, a ich idealnie „sprzężenie się” w czasie doprowadziło do tego, że o tej edycji Przeglądu wszyscy raczej szybko zapomną. Dlatego tym razem skupię się jedynie na tym, co było na kranach i czego udało mi się skosztować.

 

Sir Beer – Aborygen (Australian IPA)

Sir Beer to browar warzący w starej Piwnicy Gawronów. Fajnie, bo udało się uratować gary przed zapomnieniem, a i sam piwowar postarał się, aby piwo wyszło co najmniej przyzwoicie. Bo tak oto Aborygen raczy nasz nos nutami cytrusów, ze słodkimi pomarańczami na czele. Wszystko oplata szczypta żywicy, biszkoptów oraz subtelna słodowość. Po chwili w aromacie pojawiają się również winogrona. Jest przyjemnie. Smak piwa wtóruje jego zapachowi – jest owocowo, z wysoką i przyjemną goryczą. Całość jest niezwykle przyjemna, rewelacyjnie wyważona i solidnie nachmielona. Oby Sir Beer podążał tą ścieżką, bo to doskonały kierunek.

 

Browar Jana – Gruby Joe (American Stout)

Po zmianie piwowara w Browarze Jana temat mocno posunął się do przodu. In plus, oczywiście. Szczerze przyznam – nie pamiętam, kiedy piłem chociażby przeciętne piwo z tegoż przybytku. Sytuacji nie zmienił Gruby Joe, czyli American Stout tej zawierciańskiej załogi. Piwo jest bardzo dobre. Zapach prażonego słonecznika świetnie komponuje się z odrobiną czekolady i cytrusów, a przyjemna paloność ładnie podkreśla umiarkowaną goryczkę, wraz z akcentami typowymi dla Stoutów. Co prawda osobiście życzyłbym sobie nieco więcej ciała, ale to akurat moje prywatne widzimisię, bo sam trunek jest niezwykle stylowy.

 

Wąsosz – NE IPA Avenue

W sumie to nie wiem, co mnie podkusiło, aby sięgnąć po piwo z browaru Wąsosz. Jakoś nigdy nie wywarli na mnie pozytywnego wrażenia, a ich piwa kojarzę raczej z mocną przeciętnością. Tych notowań nie poprawiła NE IPA Avenue. Lichy aromat, w którym można było co prawda doszukać się szczypty cytrusów, przywoływał skojarzenia raczej z American Lagerem, niż z solidnie nachmielonym Vermontem. Smak był idealnym przełożeniem tego, czego doszukałem się w zapachu, czyli nuda Panie; nuda jak w polskim filmie. Jedynie mocno opalizujący wygląd trunku zdradzał jakiekolwiek podobieństwo do New England IPA. Powiem krótko – nie o takie „NEIPY” walczyłem.

 

Browar Na Jurze – La Bella Sicilia (Blood Orange IPA)

To piwo wywołało w sumie najbardziej skrajne opinie wśród zgromadzonych. Jedni mówili że rewelacyjny soczek, drudzy że za słodkie, więc sam postanowiłem się przekonać, cóż takiego drzemie w „Pięknej Sycylii”. Z pewnością opis stylu, jako „Bloody Orange IPA” jest trafiony w dziesiątkę, gdyż zapach i smak czerwonych pomarańczy jest tutaj wszechobecny. Dodatkowo w aromacie pojawia się odrobina grejpfrutów. Jak na swój woltaż (8% alk. obj.) muszę przyznać, iż alkohol został w tym piwie doskonale ukryty. Sam trunek faktycznie nie grzeszy dobrym balansem – ciut za wysoka słodycz mocno dominuje i nawet granulatowa, lekko szczypiąca w język goryczka nie jest w stanie się jej przeciwstawić. Niemniej jednak mnie to piwo smakowało, ale rozumiem iż może ono wzbudzać skrajne opinie.

 

ReCraft – Banany na rauszu (Rauchweizen)

Na koniec szybka weryfikacja klasyka z Browaru ReCraft – ich Banany na Rauszu to piwo, które pokochałem miłością dozgonną, więc miałem nadzieję, iż obecna warka trzyma nadal poziom. Na szczęście po raz kolejny się nie zawiodłem. Są banany, są goździki, jest wędzonka, jest dym, świetna pełnia i rewelacyjna pijalność. W mojej ocenie ta interpretacja stylu jest jedną z najlepszych (o ile nie najlepszą) w tym kraju. Nie mam uwag, można pić bez obawień i w dużych ilościach.

 

Słowne potyczki Chmielobrodego – czy piwo można zdegustować?

Bohaterem dzisiejszego filmu nie będzie piwo, a gramatyka. No bo czy forma „zdegustowałem piwo” jest poprawna? Jak ma się ona do stwierdzenia, iż ktoś był czymś zdegustowany? Dlaczego moim zdaniem w przypadku kosztowania trunków czy też innych produktów spożywczych jest to forma niepoprawna i w końcu co na ten temat ma do powiedzenia jeden z największych autorytetów językowych w tym kraju? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższego vloga:

Browar Zakładowy – Starcie Tytanów

Lubię kiedy podpowiadacie mi, jakie piwo mam degustować i które mam zestawiać ze sobą w szranki, bo w końcu to Wy finalnie jesteście odbiorcami moich wypocin. A kiedy do tego dochodzi możliwość testowania produktów jednego z czołowych browarów rzemieślniczych w naszym pięknym kraju (IMHO), tak już w ogóle osiągam apogeum szczęścia. Dobra, starczy tej wazeliny, pora przejść do konkretów, czyli do dwóch Panów Kierowników. Niby ten sam styl, podobne parametry, ale jednak strasznie ciekawiło mnie, co się zmieniło i jak popracował pierwszy z dzisiejszych jegomościów przez te kilka(naście) miesięcy, i jak ma się świeża warka do poprzedniej.

Na początek kilka faktów. Po pierwsze piwa różnią się nieco parametrami. O ile w obu przypadkach zastosowano podobny zasyp, wykręcając na warzelni 24° BLG, tak w drugim przypadku piwo odfermentowało pozostawiając 9% alkoholu, a w pierwszej warce ten parametr zatrzymał się na poziomie 9,5% alkoholu. Co z tego wynika? Zapewne druga warka będzie nieco pełniejsza, być może ciut słodsza. Zobaczymy. Po drugie warto zaznaczyć, iż starszy z „panów” był już pięć miesięcy po terminie przydatności do spożycia, więc różnice mogły okazać się znaczne. No to jedziemy.

Pan Kierownik – pierwsza warka

Zaraz po przelaniu piw do szkieł można było zauważyć różnice w pianie. Pierwsza warka pozostawiła wyższą czapę o drobnych pęcherzykach, natomiast w drugim przypadku piana szybko zredukowała się do wąskiego krążka, który pozostał do końca degustacji. To wszystko przez nieco mocniejsze nagazowanie zawodnika numer jeden (czyli tego starszego). Na szczęście takie wysycenie nie przeszkadzało w degustacji i jedynie o jeden mały punkcik wypadło gorzej od zawodnika numer dwa. Z kolei zapach obu piw pozwolił odwrócić nieco role. OK, w obu przypadkach dało się wyczuć wyraźną mleczną czekoladę, nuty kawy oraz orzechów, a także czerwone owoce, jednakowoż Pan Kierownik z pierwszej warki dodatkowo bardzo przyjemnie utlenił się w stronę miodu, a aromat jeżyn i leśnych owoców był o wiele bardziej wyczuwalny. Jak dołożymy do tego szczyptę wanilii, tak pierwsza warka w tym starciu wysunie się na prowadzenie. W smaku oba piwa wypadły podobnie. Czekoladowo-kawowe akcenty pojawiały się w obu wypadkach, a gorycz i fajna paloność przyjemnie kontrowały dość wysoką słodycz obu „Panów”. Dodatkowo w pierwszej warce swoją obecność o wiele wyraźniej zaznaczyły akordy czerwonych owoców. Jednakowoż druga warka okazała się nieco pełniejsza i gładsza od pierwszej, czego mogłem się spodziewać po opisanych we wstępie parametrach. Alkohol w jednym i drugim przypadku został świetnie ukryty i jedynie delikatne ogrzewanie przełyku zdradzało, iż mamy do czynienia z tęgimi zawodnikami.

Pan Kierownik – druga warka

Finalnie, o włos, lepiej wypadła w moich oczach pierwsza warka, co nie zmienia faktu iż oba piwa to po prostu świetnie RISy na światowym poziomie. Ba, taki wynik powyższego starcia pokazuje klasę browaru i piwowarów, którzy zdecydowali się na naprawdę niewielkie korekty. Oba piwa są do siebie bardzo zbliżone i jedynie czas zagrał na korzyść zawodnika numer jeden. Ja osobiście każdemu browarowi życzę takiego RISa i liczę na to, że Zakładowy załadował kierownika w jakieś przyjemne beczki i oddelegował na dłuższy urlop. Bo po takim urlopie, to proszę Państwa chyba będzie szykował się awans na Pana Dyrektora.

Chmielobrody testuje: izolatory termiczne na butelki Pivo (4 Points)

Jak mówi producent izolatorów termicznych na butelki i puszki – firma 4 points – „temperatura napoju w izolatorze w trakcie 1 godziny jest niższa o około 5°C od napoju w puszce lub butelce bez jego użycia.”. Czy jednak izolator, schowany w plecaku wystawionym na działanie promieni słonecznych, spełni swoje zadanie w trakcie dłuższej wycieczki? Co to za wycieczka? I w końcu jakie piwo powędrowało do wnętrza izolatora? Tego wszystkiego i nie tylko dowiecie się z pierwszego odcinka nowej serii na vlogu, zatytułowanej „Chmielobrody testuje”.