Prunum Gate AD 2018

Pamiętam, kiedy pewnego chłodnego popołudnia, na początku dwa tysiące szesnastego roku odwiedziłem jeden ze sklepów specjalistycznych w Katowicach, gdzie jak to zwykle bywało dokonywałem zakupu różnych, piwnych dobroci. Właściciel tegoż przybytku w pewnym momencie wyciągnął kartonik z piwem, obrandowanym logiem Browaru Kormoran i zapytał mnie, czy nie mam ochoty na zakup owego cuda. Kiedy usłyszałem cenę, oscylującą w okolicach 20 zł za pół litra piwa z polskiego browaru, to złapałem się za głowę. No bo jak to polskie piwo w cenie amerykańskiego czy innego, holenderskiego cymesa (przypominam, iż było to dwa lata temu)??! Niemniej jednak poległem na poleceniach właściciela i zakupiłem owy trunek, zastanawiając się cóż to za wymysł.
Piwo na swoją kolej poczekało około półtora miesiąca od dnia zakupu, ale kiedy już znalazło się w szkle, to przyznam szczerze, że wówczas zerwało mi wszystko, co tylko zerwać się na tamten moment dało. Tak w skrócie prezentuje się z mojego punktu widzenia początek legendy Imperium Prunum. Piwa tak wyczekiwanego i tak, nie bójmy się użyć tego słowa, przehajpowanego, jakby sam Michael Jackson (nie, nie ten od Billy Jean) je błogosławił.
Nie zrozumcie mnie źle – używając słowa „przehajpowane” nie mam tutaj na myśli formy czy smaku samego piwa, które jest w mojej opinii po prostu doskonałe i nadzwyczaj smaczne. Chodzi tutaj o cyrk, jakiego wokół tego jednego trunku co roku jestem świadkiem. Bo liczby plotek, spekulacji i emocji, jakie powstają wokół Imperium Prunum pozazdrościł by niejeden polityk. Więc jak to jest z tym tematem w dwa tysiące osiemnastym?
Po pierwsze muszę przyznać, iż Browar Kormoran odrobił lekcje z zeszłego roku. Piwa uwarzono więcej, nalano w butelki 330 ml oraz przygotowano zdecydowanie więcej kegów. Oczywiście nie spodziewałem się podaży na poziomie Ataku Chmielu czy Rowing Jacka, ale mimo wszystko z zakupem tegoż porteru nie powinno być aż tak ciężko, jak przed rokiem. Sam na sklep otrzymałem pięć razy więcej sztuk, niż miało to miejsce ok. 365 dni wcześniej (z 3 na 15 😉 ). I chociaż to nadal była liczba zbyt mała, aby zaspokoić popyt (całe piwo sprzedało się w 6 minut od otwarcia), tak zakupiło je o wiele więcej osób, niż przed rokiem. OK, mógłbym się przyczepić obiecanego większego odstępu między dystrybucją Imperium Prunum do sklepów specjalistycznych, a dystrybucją do sieci handlowych, ale przymknijmy już na to oko. Ogólnie chapeau bas za nie olanie uwag hurtowników, sprzedawców i klientów.

Po drugie – zasady dystrybucji są w końcu w miarę jasne. Nie dochodzi już do akcji „kup pan karton dowolnego piwa Kormorana, a jedno Imperium będziesz mógł do tego kartonu sobie dokupić”. No bo serio takie traktowanie klientów, kimkolwiek by oni nie byli, wołało o pomstę do nieba. Ja wiem, że w głównej mierze był to wymysł pewnej sieci handlowej, ale w moich oczach zasługuje on na pełne potępienie i skazanie autora tegoż na picie rozgazowanego i ciepłego Prażubra do końca swoich dni. Amen!
Po trzecie – w końcu piwo ma szansę pojawić się na kranie w większej liczbie multitapów. Oj pamiętam, kiedy w dwa tysiące siedemnastym Imperium Prunum dostało ledwie kilka knajp. A teraz? W samych Katowicach, w chwili kiedy piszę te słowa ten porter jest dostępny w dwóch pubach. Da się? No da się! I nie dochodzi tutaj do sytuacji, w której w danym przybytku ludzie zabijają się za możliwość spróbowania chociażby 100 ml tej „porterowej ambrozji”.
Czytając powyższe trzy punkty można by odnieść wrażenie, że w końcu sytuacja znormalnieje i cyrk pt. Imperium Prunum spakuje swoje manele i odjedzie w niepamięć. Sam cyrk oczywiście, bo piwo niechaj zostanie do końca świata i o jeden dzień dłużej. Nic bardziej mylnego. Nadal pojawiają się spekulanci; znowu Janusze wrzucają na fora internetowe informacje o tym, jak to wspaniale udało im się zdobyć 10 butelek i dzięki temu inni, che che, nie będą mieli, chociaż ja tych 10 sztuk w zasadzie nie potrzebuję; ponownie tu i ówdzie widać głosy, jak to jeden z drugim mówią/piszą, że nie warto, bo oni słyszeli, że piwo niedobre albo że piwa totalnie nie da się zdobyć. O aukcjach esencji Imperium Prunum, sięgających astronomicznej kwoty 250 zł za buteleczkę, nie wspominając. OK, być może zakupienie butelki Imperium nie jest łatwe, ale weź rusz jeden z drugim cztery litery do najbliższego multitapu, gdzie pewnie Prunum będzie można spróbować (jednakowoż dalej mi przykro za tych, którzy ani sklepu ani multitapu nie mają w swoim zasięgu). Skończ jeden z drugim opowiadać farmazony o tym, iż piwo jest niedobre, bo tak mówił kolega, który słyszał to od wujka, który dostał maila od szwagra babci ze strony córki brata. I w końcu skończmy sami te ploty powielać. Bazujmy na własnym doświadczeniu, na potwierdzonych informacjach i na wiarygodnych źródłach. Kapewu? 😉
Imperium Prunum zwyczajnie w świecie nie zasługuje na ten czarny PR. Baaaaaaaa, przez tego typu akcje obrywa się całkowicie niesłusznie i samemu browarowi. Ludzie, nie dajmy się zwariować, bo to piwo, mimo iż bardzo dobre, nie jest Świętym Graalem światowego piwowarstwa. Naprawdę na półkach sklepowych znajdziecie wiele piw na podobnym, jak i na zdecydowanie wyższym poziomie. I to piw dostępnych od ręki. Polecam wyluzować i nie spinać się aż tak, bo to ani piwu, ani browarowi, ani nikomu dobrze nie robi. Peace, love & pijcie dobre krafty, cieszcie się nimi, dzielcie się nimi i po prostu miejcie z tego wszystkiego fun.
