Zastanawiam się, ile prawdy jest w stwierdzeniu, że okres po Wielkanocy to ostatni dzwonek, żeby wziąć się za siebie i przed wakacjami doprowadzić się do stanu, jaki będzie dla nas do zaakceptowania. Wiecie, w końcu święta wielkanocne to w większości wypadków zwiększony popyt na majonez, żurek, jajka, makowca i inne cuda, co nie pozostaje bez znaczenia dla naszego samopoczucia. Zarówno wizualnego, fizycznego, jak i psychicznego. A jak jeszcze do tego dorzucimy piwo czy inny alkohol… oesu, robi się już całkiem tłuściutko.
Stąd też przybywam Wam na ratunek wraz z Martą Tomasik – dietetyczką kliniczną, którą obsypałem pytaniami dotyczącymi diety, alkoholu i różnych mitów z tym związanych. Być może dzięki temu będzie Wam łatwiej się ogarnąć? No i wszystko odbywa się w formule „Chmielobrody kontra…”, więc i miejsce na piwo się znajdzie (także w diecie). Enjoy!