Gdzie moje piwo, do czorta!
Nie wiem, jak u Was, ale kiedy ja zacząłem mocniej interesować się tym, skąd w mocno goryczkowym piwie pojawiają się aromaty cytrusowe i jak to jest, że piwo może smakować zupełnie inaczej, niż zwykłe, pospolite jasne pełne, to mały krokami począłem zapoznawać się z materiałami, jakie były wówczas dostępne w necie. Co raz częściej odwiedzałem sklepy z Kraftem, próbowałem większej ilości nowych propozycji rzemieślniczych i wyrabiałem sobie powoli zdanie o poszczególnych browarach i ich produktach. W mojej opinii na tym etapie kończy się zgłębianie tajników tajemnej wiedzy kraftowej u większości z kraftopijców. Ba, jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że część z tej grupy jest niezbyt zainteresowana poznaniem nawet podstawowych szczegółów, dotyczących procesu warzenia piwa. I nie ma w tym absolutnie nic złego. Taki odbiorca, nazwijmy go przysłowiowym Kowalskim, po prostu cieszy się smakiem dobrego piwa, bez zbędnych ochów i achów oraz być może bez zbędnej dla niego wiedzy. Będąc na tym etapie, często wkurzałem się na sklepy czy browary na brak danego piwa na półce. No bo jak to nie ma Bruce’a z Browaru Solipiwko? Jak to nie ma? To co ja teraz mam pić, skoro miałem ochotę na Bruce’a? Tyskie zawsze jest przecież, a tego nie ma? I właśnie w tym miejscu wchodzę ja, cały na biało i postaram się w skrócie wyjaśnić, co jest powodem takiej sytuacji.

Po pierwsze – żelazne pozycje
Zdecydowana większość browarów rzemieślniczych ma w swojej ofercie tzw. żelazne pozycje, które wracają regularnie na półki sklepowe i są wizytówką danej ekipy. Przykłady? Proszę bardzo. Pinta i Atak Chmielu czy Modern Drinking; Brokreacja i ich Lumberjack lub The Fighter; Browar Jan Olbracht ze swoją Śmietanką i Piernikowym Fochem; Zakładowy wraz z Bramą Wjazdową oraz Produktem Wzorcowym. Można by tak wymieniać jeszcze długo, ale nie w tym rzecz. Ważne jest to, że tego typu piwa warzone są regularnie i zamysłem browarów jest ich stała obecność w sklepach, pubach i restauracjach. Trzeba jednak pamiętać, iż moce produkcyjne rzemieślników nijak się mają do tych, drzemiących w wielkich fabrykach piwa, należących do Kompanii Piwowarskiej czy Grupy Żywiec. W skrócie – browar kraftowy (czy to kontraktowy czy „fizyczny”) nie jest w stanie uwarzyć tyle piwa, ile produkuje np. browar w Tychach. I mowa tutaj w zasadzie o przepaści. Dodatkowo nie samymi żelaznymi pozycjami żyje browarnik, ale o tym za chwilę. Konkluzja jest prosta: popyt na dany produkt często przewyższa jego podaż, a ograniczone moce produkcyjne nie zawsze są w stanie wyrównać powyższą proporcję. Oczywiście browary nie stoją z rękami założonymi na ramiona, tylko zwiększają swoje możliwości, dzięki czemu łatwiej o stałą obecność żelaznych pozycji na półkach sklepowych. Chociaż i od tej sytuacji mamy wyjątki, o czym za chwilę. Fakt jest jeden – nawet żelazne pozycje potrafią pojawiać się dwa czy trzy razy w roku, co nadal może nie zaspokoić potrzeb naszego Kowalskiego.
Po drugie – piwa specjalne/okazjonalne/jednorazowe/etc.
Jak wiadomo w krafcie ważne jest, aby ciągle coś się działo. Przez to browary, poza swoją żelazną linią piw, wypuszczają wszelkiej maści piwa specjalne, dedykowane konkretnym okolicznościom, w wybranym czasie, miejscu czy w końcu piwa, jakie ujrzą światło dzienne tylko raz. Dlaczego? Bo taki mają pomysł, kaprys, ideę. Powodów może być wiele, a nie o tym jest ten wpis. I tutaj kiedy wspomniany we wstępie Kowalski trafi na piwo, które mu zasmakuje i za pół roku będzie chciał sięgnąć po nie ponownie, to co się wydarzy? Zwyczajnie tego piwa w sklepie może nie znaleźć i Kowalski ze smutkiem zrzuci winę na sklep lub na browar. No chyba że dopyta, a obsługa będzie na tyle ogarnięta, iż omówi z nim powyższy temat. I wierzcie mi – takie sytuacje zdarzają się bardzo często. Ileż razy słyszałem u siebie w sklepie pytania o Imperium Prunum w sierpniu albo o szereg innych pozycji, już dawno nieobecnych na polskim rynku. Wnioski, dotyczące braku piwa z tego kręgu w sklepie nasuwają się same. Nie wspominając o tym, iż część warek lana jest tylko w „beczki”, więc nie wszystko, co w multitapie będzie dostępne w sklepie.
Po trzecie – dystrybucja
Browary nie sprzedają piwa bezpośrednio do sklepu. Wierzcie mi lub nie, ale kiedy planowałem otwarcie sklepu specjalistycznego nie miałem o tym bladego pojęcia, więc pierwsze maile wysyłałem wprost do browaru. A umówmy się – o samym piwie wiedziałem wówczas już całkiem sporo. Dlatego sądzę, iż nasz Kowalski również może tej wiedzy nie posiadać. Jak to działa w praktyce. W skrócie: browar wysyła piwa do hurtowni, a hurtownia przyjmuje zamówienia ze sklepów, multitapów, hoteli i restauracji. W tym miejscu zaczyna się jazda. Niestety hurtownie na swoich magazynach nie zawsze będą miały piwo z browaru X czy Y. Powód? Kiepska sprzedaż wcześniejszego wolumenu, foch na właściciela browaru, pełny magazyn innych piw, mała rozpoznawalność browaru, niewypłacalność hurtowni, słaba forma browaru, krótkie terminy ważności, słaby marketing browaru, itd., itd. Stąd też sytuacja, w jakiej to nie od sklepu zależy czy dane piwo na półce się pojawi czy nie. Proste? No jak droga na Ostrołękę. W takim razie gdzie w tym miejscu pojawia się odpowiedzialność sklepu?
Po czwarte – dostawy i zamówienia
Mogłoby się wydawać, że wobec przedstawionych powyżej faktów od sklepu specjalistycznego/osiedlowego/marketu/etc. zależy już niewiele. Otóż nie tak do końca. Bo to my, właściciele tych przybytków, decydujemy o tym, co finalnie pojawi się na naszych półkach, z wyłączeniem sytuacji opisanych wcześniej. I tak mogę przecież podjąć decyzję, iż browar Z nie ma wjazdu do sklepu, bo jego jakość jest kiepska i nie chcę sprzedawać czegoś, z czego sam będę niezadowolony. W sumie dla mnie to główne kryterium wyboru. Ktoś też może mieć focha na browar i jestem w stanie to zrozumieć. Ja osobiście unikam takich sytuacji, bo jeśli klienci dopytują, to moje wewnętrzne animozje nie mogą mieć wpływu na prowadzenie biznesu. Niemniej jednak o takich sytuacjach słyszałem i jestem w stanie je uszanować. Kolejnym tematem jest termin dostaw. My zazwyczaj nie jeździmy po towar. To hurtownie wysyłają do nas busy z zaopatrzeniem. I o ile każdy dba o regularność, tak czasem komuś może się noga podwinąć. Ale hej – jesteśmy ludźmi i ten się nie myli, co nic nie robi. To niestety czasem prowadzi do sytuacji, w której zwyczajnie na półce może jakiegoś piwa zabraknąć. Pamiętam zresztą jeszcze czasy, kiedy nie miałem własnego sklepu i kilka razy stanąłem przed dość lichym wyborem w sklepie specjalistycznym, bo akurat trafiłem na czas tuż przed dostawą. Miejcie to na uwadze i nie wieszajcie na nas psów, jeśli akurat w jakiś dzień będziemy mieli poniżej 250 rodzajów piwa na sklepie (wink, wink 😉 ).
Po piąte – multitapy
Zupełnie inaczej sytuacja ma się w odniesieniu do multitapów. Pierwszym ich ograniczeniem będzie liczba kranów i możliwość podpięcia konkretnej liczby piw. Drugim będzie pojemność lodówki (o ile takowa w multitapie stoi), jaka nie zwiększy się magicznie, niczym pojemność namiotów w Harrym Potterze. Ktoś powie, iż w tej sytuacji można zwiększyć liczbę kranów, prawda? Ale tutaj stanę okoniem i postukam się w głowę. Dlaczego? Chyba każdy lubi pić świeże i niezepsute piwo. Jeśli do tego dołożymy fakt niepasteryzowania piw lanych, co determinuje ich krótszą trwałość, tak wnioski ponownie nasuną się same. W tym miejscu nie pozdrawiam multitapów z kilkudziesięcioma kranami, bo już nie raz słyszałem historie o kwaśnych piwach, za które obrywało się browarom. O higienie samej instalacji do nalewania nie wspominając.
Po szóste – browary restauracyjne
Zdarzają się też klienci, pytający o dostępność piw z browarów restauracyjnych. Niestety zazwyczaj podaż piwa, warzonego w danym przybytku jest obliczana tak, aby zaspokoić potrzeby klienteli tegoż miejsca. W związku z tym ciężko będzie dostać te piwa w szerszej dystrybucji. Są oczywiście wyjątki od tej reguły, jak np. chorzowski Browar Reden, jednakowoż nie wszystkie ich piwa można odnaleźć w sklepach. A jak można, to w zasadzie tylko w niewielu punktach. Ponownie kłania się tutaj pojęcie podaży.
Mam nadzieję, iż powyższe argumenty trochę rozjaśnią temat tajemniczych braków danego produktu na sklepowych półkach, dzięki czemu jeszcze lepiej zrozumiecie, jak funkcjonuje świat piw rzemieślniczych. Warto też pamiętać o jednym – jeśli akurat nasz ulubiony trunek jest poza zasięgiem, zerknijcie na inne, niepoznane pozycje w tym czy innym stylu. Najcenniejszym doświadczeniem w świecie kraftu jest możliwość poszerzania horyzontów. A wierzcie mi, iż są one baaaardzo rozległe.
