Krakowski Bottle Sharing, czyli jak połączyć przyjemne z przyjemniejszym. Cz. 3

Nadszedł czas, aby zaprezentować najlepszą czwórkę zeszłotygodniowego, krakowskiego bottle sharingu. Nim jednak przejdę do meritum warto przybliżyć dotychczasową klasyfikację:

16. Berliner Kindl Schultheiss Brauerei – Berliner Kindl Weisse (Berliner Weisse)
15. Tempest Brewing Co. – Unforgiven Red Rye (Smokey Red)
14. De Struise Brouwers – Tsjeeses Reserva PBA (Belgian X-mas Ale Port Barrel Aged) (2013)
13. Browar Widawa – Imperial Wild Black Kiss R (Imperial Stout Rum BA)
12. Brokreacja – The Gravedigger (Russian Imperial Stout – warka do 30.06.2016 r.)
11. Piwowarownia – Pożegnanie Korporacji (Russian Imperial Stout – warka do 12.2016 r.)
10. Schneider Weisse G. Schneider & Sohn – Aventinus (Eisbock)
9. Jerry Brewery – Triss Coffegold (Coffee RIS)
8. Harviestoun Brewery – Ola Dubh 21 Year Special Reserve (Old Ale)
7. Browar Kormoran – Imperium Prunum (Porter Bałtycki z Suską Sechlońską – 1 warka)
6. Browar Aurora + Jerry Brewery – Princess D’Alderaan (Flanders
5. Thornbridge Hall + St. Eriks Bryggeri – Imperial Raspberry Stout

Tymczasem najlepszymi piwami okazały się:

Miejsce 4

Browar Leśniczówka – Moby Was Such a Dick (Imperial Baltic Porter)

Ten mocarz, uwarzony przez Tomka Sygułę w browarze domowym Leśniczówka, to aż 27,1° BLG i ponad 11% alkoholu. Już same parametry tego porteru przyprawiały o zawrót głowy, a był to dopiero początek. Moby uraczył nas powalającym aromatem śliwek w czekoladzie, połączonych z akordami nut palonych. Delikatne utlenienie pod postacią subtelnego sosu sojowego i akcentów miodowych idealnie wpasowały się w całość. Sam trunek okazał się niezwykle pełny, w którym wcześniej wspomniana śliwka nadal grała pierwsze skrzypce, przywołując przyjemne skojarzenia z praliną Mon Cheri. Niby niewysoka gorycz, na poziomie 35 IBU, okazała się niezwykle idealnie dobraną do kontrowania dość wysokiej słodyczy Moby’ego. I ja takie portery szanuję! 8,5/10

Miejsce 3

Piwne Podziemie – Kosiarz Umysłów (Russian Imperial Stout – termin spożycia do maja 2016 r.)

Trzecie miejsce na podium z należnym szacunkiem przypadło „klasykowi” polskich RISów, czyli Kosiarzowi Umysłów. Dodatkowo warto nadmienić, iż czas służy temu piwu, nadając mu charakteru i zadziorności. W stosunku do „świeżej” warki RIS ten dostał fajnego kopa z czerwonych, leśnych owoców w aromacie i smaku. Zapach dopełniły nuty kakao, wanilii, gorzkiej czekolady i delikatnej papryczki. W smaku z kolei prym wiodła przyjemna, popiołowa gorycz, idealnie komponując się z wyraźną słodyczą tego piwa i jego akordami kawowymi i owocowymi. Ciało trafiło w punkt, potęgując i wzmacniając wrażenia, płynące z degustacji Kosiarza. To piwo nie znalazło się na „pudle” przypadkiem. Trzecie miejsce jest mu po prostu należne! 9/10

Miejsce 2

Pinta – Imperator Bałtycki (Porter Bałtycki – druga warka, termin spożycia do grudnia 2015 r.)

Nie powinno nikogo dziwić, iż Imperator wskoczył na drugie miejsce tego zestawienia. Zaskakiwać z kolei może to, jak pięknie to piwo się zestarzało. Umówmy się – rok po terminie ważności mógł zrobić swoje. Na szczęście ten porter wytrzymał próbę czasu, racząc nas przyjemnie utlenionym, miodowym zapachem, połączonym z subtelnym aromatem mango, gorzkiej czekolady i palonymi słodami. Imperator nie stracił swojej likierowej pełni i słodyczy, idealnie przeciwstawionej wysokiej jego goryczy. To piwo okazało się niezwykle złożonym i rewelacyjnym trunkiem i aż żal, że jego degustacja trwała tak krótko. Mógłbym pławić się w tym piwie kilka godzin, a i tak byłoby mi mało. Po prostu moc! 9/10

Miejsce 1

Brouwerij Rodenbach – Rodenbach Caractère Rouge 2013 (Flanders Red Ale)

Szanowni Państwo – szach mat. Pierwsze miejsce i tytuł najlepszego piwa wieczoru nie wpada w łapy tęgiego mocarza, z wysokim baligniem i o wykręconych na maksa parametrach. Zwycięzcą jednogłośnie został Rodenbach! Tutaj wszystko się zgadza – począwszy od rozkładającego na łopatki aromatu fantastycznych owoców wiśni, maliny i żurawiny, mieszającego się z subtelną „brettowością”, a skończywszy na owocowym, delikatnie kwaskowo-słodkim smaku, z minimalną goryczką dla zbalansowania całości. Cokolwiek bym nie napisał, i tak nie oddam należnego szacunku Rodenbachowi. Tego piwa po prostu trzeba spróbować. Tylko ostrzegam – ten niezwykle złożony trunek rozmontuje Was na drobne i urwie wszystko, co można. To jedno z najlepszych piw, jakie miałem okazję pić w życiu. 10/10

PS

Linki do poprzednich części:

Krakowski Bottle Sharing, czyli jak połączyć przyjemne z przyjemniejszym. Cz. 1

Krakowski Bottle Sharing, czyli jak połączyć przyjemne z przyjemniejszym. Cz. 2

Dodaj komentarz