Nazwa Kraftwerk nie jest mi obca. I nie mam w tym miejscu na myśli Browaru Kraftwerk. Chodzi o pewien znany, niemiecki zespół, parający się wykonywaniem muzyki elektronicznej. Band ten robi to skutecznie i nieprzerwanie od 46 lat i jest uznawany za prekursorów tego gatunku. Z kolei ja, jako kilkunastoletni gówniarz, trafiłem na ich składankę i zostałem przezeń wciągnięty na maksa (szczególnie że dość mocno jarałem się wówczas dokonaniami pewnego francuza o imieniu Jean)! Niestety Browar Kraftwerk już tak solidną machiną, jak ich imiennicy nie jest. Raz trafiam na ich całkiem przyzwoite piwo (Panzerfaust), aby potem dostać dość marnej jakości IPA (Thomson). Z ich kooperacjami też nie jest różowo. W tym miejscu przywołam bardzo przeciętnego Canis Lupusa i rewelacyjne This is Kraft, Bitch. Świat jednak idzie do przodu, jakość polskiego kraftu poprawia się z miesiąca na miesiąc, a ludzie zazwyczaj uczą się na błędach. Dlatego ciągle daje tej ekipie szansę, szczególnie iż nowe etykiety po prostu robią robotę. Jak do tego dołożymy dymione IPA z chili, to możemy dostać mieszankę całkiem wybuchową. Czy aby na pewno?
Citrinitas raczy nasz nos na wstępie bardzo mocną i wyraźną wędzonką. I o ile jestem fanem aromatów dymnych, tak wędzonka „wędliniarska” to już nie do końca mój klimat. A taką wędzonkę tutaj dostałem. Oczywiście to tylko subiektywna ocena, nie skreślająca tego piwa. Szczególnie że w tle przebijały się przyjemne akcenty chmielowe i odrobina cytrusów. OK, tych cytrusów mogłoby być więcej i mogłyby być bardziej wyraźne, ale hej – nie można mieć wszystkiego. Ciekaw tylko jestem czy „chowające się” cytrusy, to wynik zbyt ubogiego chmielenia czy jednak słody wędzone po prostu agresywnie wyrwały Citrze pierwsze skrzypce. A co z resztą orkiestry? Niestety jest przeciętnie, jak podczas występu przyzakładowej orkiestry dętej. Niby dostajemy lekkie grzanie w przełyk od chili, ale w smaku jest ono ledwie wyczuwalne. Poza tym czuć trochę wędzonki. Reszta jest płaska i jednowymiarowa, z wyraźną, lecz niestety średnio przyjemną goryczką. Szkoda, bo liczyłem na wiele.
Citrinitas to kolejne piwo, pokazujące że Browar Kraftwerk powinien jeszcze nieco popracować nad swoimi recepturami. Owszem – dostałem piwo bez wad, które niestety nie wypaliło smakiem i aromatem. Na szczęście wiem, iż tę ekipę stać na więcej. O wiele więcej! Pokazali to na Silesia Beer Feście chociażby Jolly Rogerem, leżakowanym w beczce po rumie. Tymczasem dla osłody polecam dobrą nutę ich imienników zza zachodniej granicy, a Citrinitasowi wystawiam notę 4/10.
Pingback: Kraftwerk – High Hops (AIPA) – Chmielobrody