Browar Pustynny – Srebrne Miasto (Hefeweizen) + Klucze do Pustyni (AIPA)

Browar Pustynny nigdy na dłużej nie zdołał przykuć mojej uwagi. Raz spróbowałem jakiegoś ich piwa i nawet nie pamiętam, jakie ono na mnie wywarło wrażenie. Ba, ja nawet nie pamiętam, co to było za piwo. Do tego te smętne etykiety. Bichromatyczna grafika na butelkach tej załogi bardziej przypomina dzieła gimnazjalisty w Paint’cie, niż dobry, zapadający w pamięć obrazek. I nie mówię, że użycie tej formy wyrazu jest złe. Bichromia jest spoko, tylko trzeba mieć na nią pomysł, którego tutaj zabrakło. Jak do tego dodamy fakt, iż w Polsce mamy około 200 browarów, z czego spora liczba opanowała marketing na dość wysokim poziomie, tak może okazać się, że Browar Pustynny szybko zniknie z piwnej mapy naszej ojczyzny. Ekipa jednak walczy dzielnie i nie odkłada piwowarskiego fartucha na kołek. Ostatnio podrzucili mi dwie swoje propozycje – Klucze do Pustyni oraz Srebrne Miasto. Skoro tak, to sprawdźmy co takiego drzemie w tych dwóch butelkach i czy tym razem coś zostanie w mojej pamięci.

Srebrne Miasto – Hefeweizen

Pszenica to niezbyt odkrywczy styl, ale lubię czasem po niego sięgać. Srebrne Miasto po przelaniu do szklanki wręcz krzyczy do nas „ej, zobacz, wyglądam jak świetna pszenica; mam solidną, drobną pianę i musisz wypić mnie teraz, już, natychmiast!”. Niestety, po kilku łykach okazuje się, że spodziewaliśmy się wypasionego steka, a dostaliśmy schabowego. Żeby nie było – schabowy nie jest zły, ale oczekiwałem po tym piwie większej głębi i pełniejszego ciała. Na szczęście reszta się zgadza. I tak w aromacie dostajemy przyjemną nutę bananów i goździków, a w trunku wysoką pijalność i delikatną gładkość. To piwo nadawałoby się idealnie na letnie upały, co jednakowoż nie usprawiedliwia jego zbyt niskiego ciała. Pomysł dobry, ale receptura do drobnej korekty. 6.5/10

Klucze do Pustyni – American IPA

Co jak co, ale dodanie do składu skórki pomarańczy przy tym stylu i nie pochwalenie się tym na froncie etykiety to trochę pójście na łatwiznę. OK, Omnipollo dodaje aromaty, więc mimo wszystko nie jest najgorzej. W każdym razie aromat tego piwa jest obłędny. Wyraźna pomarańcza przepięknie miesza się z akordami delikatnego karmelu i lekką ziołowością chmielu. I w nosie mam, czy ta pomarańcza to z tej skórki, z chmieli czy z jednego i drugiego. Zapach się zgadza i to zdecydowany plus Kluczy do Pustyni. A co się kryje dalej? Zbyt głębokie odfermentowanie (12 BLG, 6% alk.). Ot po prostu dostajemy mocno wytrawne piwo, jakie w mojej opinii powinno mieć zdecydowanie więcej ciała. Jeśli do tego dołożymy dość wysoką i stosunkowo długo utrzymującą się gorycz, to okaże się, iż płytsze odfermentowanie i wyższa słodyczy byłby tutaj wskazane. Mam nadzieję, że przy kolejnej warce ten temat będzie poprawiony. Ja w każdym razie będę na tę drugą warkę polował. A tymczasem – 6.5/10

Browar Pustynny w moich oczach stopniowo poprawia swoje noty, czego dowodem są te dwa piwa. Być może nie wypadają one rewelacyjnie i nie urywają dupy, a już z pewnością można je bardziej dopracować, ale na pewno tak łatwo o nich nie zapomnę. Bo to niezłe piwa są, a do wysoko zawieszonej poprzeczki polskiego kraftu brakuje już naprawdę niewiele. Ja w każdym razie mocno trzymam kciuki i kibicuję!

PS
I naprawdę liczę na lepsze etykiety 😉

EDIT:

Właśnie dowiedziałem się, że na etykietę wkradł się błąd i piwo ma 16 BLG, 5,9% alk. obj. – tym bardziej dziwi mnie tak mocna wytrawność… 😉