Dając trochę oddechu swojej wątrobie postanowiłem sprawdzić, jak prezentują się nasze rodzime (i nie tylko) koncerny piwowarskie w sztuce tworzenia piw o zerowej zawartości alkoholu. A że mamy ich na rynku trochę, tak też do zestawienia trafiło aż osiem różnych „piw”. Które z nich leży najbliżej zwykłego piwa, które można by sprzedawać jako jabłkowy radler, które okazało się niebywałym okrutnikiem i w końcu do czego najbardziej nadają się te produkty? Tego wszystkiego dowiecie się z najnowszego filmu.