Browar Brewera – No i Pa (IPA)

Decydując się w dzisiejszych czasach na uwarzenie piwa w stylu American India Pale Ale, browar bierze na siebie dość dużą odpowiedzialność. Dlaczego tak uważam? Już śpieszę z wyjaśnieniem. Otóż kiedy piwna rewolucja wkraczała w polskie granice w 2011 roku zrobiła to właśnie poprzez ten styl i pod postacią Ataku Chmielu. W kolejnych latach ilość interpretacji, warek, modyfikacji i innych cudów dot. stylu AIPA napuchła do niebotycznych rozmiarów, czyniąc go jednym z najpopularniejszych w naszym kraju. Na szczęście obecnie nie produkuje się już tak zatrważającej ilości tej amerykańskiej odmiany „ipy” i pojawia się sporo innych, ciekawszych tematów. Niemniej jednak każdy beer geek wie, jaki powinien być profil i czego należy się po spodziewać po American India Pale Ale’u. Dlatego chylę czoła przed Browarem Brewera, który po niezwykle udanym AlEganckym (AIPA wędzona Lapsang Souchong -> KLIK!) wypuścił na rynek „zwykłą” wersję „ajpy”, ochrzczoną dość zabawną nazwą No i Pa. Jak udał się ten zabieg? Sprawdźmy.

Pierwsze, co przykuwa mój wzrok, to etykieta – wykonana jak zwykle w lekko odjechanym, komiksowym stylu, przywołuje skojarzenia z westernami i nieśmiertelną rolą Clinta Eastwooda w „Dobrym, Złym i Brzydkim”. Nie wiem, jak Wam, ale akurat ten gatunek filmowy mocno wkręca się Stanami w moją głowę. Szybki rzut oka na parametry i… zaskoczenie. Przecież 13,1° BLG to poziom bliżej sesyjnego IPA, niźli standardów (14,0° BLG to dolna granica wg. PSPD – przyp. aut.), ale może nie będzie źle?

No i Pa jest dość mocno zmętniona, żółto-pomarańczowa z solidną koroną drobnej piany. I jak pięknie komponuje się z jesiennymi barwami, prawda? Niestety aromat już nie jest tak kolorowy. Owszem, można w tym piwie wyczuć cytrusy, będące dość wyraźną cechą charakterystyczną dla American IPA, ale pojawiają się one w tle i grają jak chórki na koncercie rockowym. Na pierwszy plan wychodzi dość mocno ziołowy i trawiasty profil, kojarzący mi się bardziej z chmielami niemieckimi czy angielskimi, niźli amerkykańskimi. Niski ekstrakt początkowy będzie pewnie także winowajcą braku nut żywicznych i karmelowych, które  mogłyby nieco uratować zapach No i Pa. A tak jest… zwyczajnie i nudno. 13,1° BLG objawia swoją niską moc także w ustach. Piwu brakuje ciała, co w tej kategorii już zdecydowanie klasyfikuje je jako „Session”. A można było zrobić przynajmniej „piętnastkę”. Poza tym w smaku góruje dość spora wytrawność i niesamowicie wysoki odbiór goryczy. Goryczy, która ściąga i zalega w przełyku, niczym akta w polskich sądach. Serio, kilkanaście minut po degustacji mojej jamie ustnej bliżej było do wysuszonych liści tytoniu, niż do cytrusowej skórki pomarańczy. Niby w pierwszym odczuciu jest rześko, ale cała reszta, mimo braku wad, czyni to piwo w mojej opinii mało pijalne i męczące.

Dość długo zastanawiałem się, co mam sądzić o nowym pomyśle ekipy z Rybnika. Z jednej strony ich dwa poprzednie piwa zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie, z drugiej – ich trzeci koncept nie do końca wpisuje się w mój gust. I w tym miejscu dochodzimy do sedna. Bo jeśli uwielbiasz piwa o szalenie wysokiej goryczce i o trawiastym charakterze chmielu, to bierz No i Pa w ciemno. Jeśli Twoim zdaniem Roo Ride z Ale Browaru było świetnym piwem, to bierz No i Pa w ciemno. Jeżeli natomiast bardziej leżał Ci AlEgancky, to lepiej trzymać się jego i piw, które leżą bliżej standardów American IPA. 5.5/10

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s