Poczytałem ja Ci trochę dzisiaj o stylach piwnych wg. BJCP. Człowiek po takiej lekturze staje się mądrzejszy i wie, co być może piwowar miał na myśli tworząc daną warkę, opisując ją stosownie na etykiecie. Inną sprawą jest już nasza subiektywna ocena i to, czy nam dane piwo pasuje czy też nie. A w ogóle trzecią stroną medalu (kant?) jest to, jak potrafi mi się zmienić zdanie w czasie spożycia. Cóż – profesjonalistą nie jestem i pewnie jeszcze „much to learn I still have”, niemniej jednak zawsze mam mega dużo frajdy, kiedy do takich sytuacji dochodzi. I właśnie tak miałem wczoraj, degustując nowość z Browaru Raduga, czyli Two On The Road. OK, nie było to może przejście ze skrajności w skrajność, ale z minuty na minutę moje zdanie o tym amerykańskim stoucie zmieniało się jak smaki kobiety w ciąży. Ale od początku.
Wizualnie wszystko się tutaj zgadza – beżowo-kremowa, drobna piana zdobi elegancko ciemnobrunatną, prawie smoliście czarną zawartość szklanki. Ostra jazda zaczyna się po zakręceniu szkłem i pociągnięciu kilku wdechów nosem. Mamy tutaj wszystko, czego można oczekiwać od dobrego, amerykańskiego stouta: kawa, gorzka czekolada, delikatna paloność i owoce tropikalne w tle. Dla mnie aromat Two On The Road to absolutne 10/10. Po prostu – miałem mega frajdę jarając się tymi wszystkimi zapachami. A co z zawartością i smakiem? W tym miejscu rozpędzony apetyt do 200 km/h zwolnił nagle do 50ki, stawiając pytanie „dlaczego to piwo ma tak mało ciała?”. Ale moment, moment, przecież nie jest źle. W ustach czuć wyraźnie nuty kawy i gorzkiej czekolady. Po chwili na wierzch dostajemy czerwone owoce i przyjemną orzechowość. Jeżeli dołożymy do tego stosunkowo intensywną goryczkę, to w zasadzie okazuje się, iż znowu pędzimy z prędkością przynajmniej 150 km/h. I w tym miejscu zadałem sobie pytanie: co się do jasnej cholery stało? Dlaczego to ciało jest takie, a nie inne? Czego ja się w zasadzie spodziewałem? Odpowiedź jest prosta. Tak genialny aromat Two On The Road spowodował, że spodziewałem się wrażeń smakowych na poziomie dobrego RISa. Błąd. American Stout to nie RIS i niepotrzebnie tak się nakręciłem. Oczywiście za ten stan rzeczy obwiniam w całości Radugę – było tak nakręcać i nęcić? No dobra – było! I brawa za to.
Amerykański stout to być może nie jest mój ulubiony styl, ale muszę przyznać, że w przypadku tego konkretnego piwa miałem sporo zabawy przy spożyciu. Czułem się trochę jak na odwróconym rollercoasterze – najpierw zaczynasz od ostrej jazdy pionowo w dół, aby po chwili zwolnić przed kolejnym zastrzykiem adrenaliny. I ponownie Raduga to zrobiła, tzn. nie zrobiła słabego piwa. Chylę czoła, a Two On The Road wystawiam subiektywną ocenę 7/10, bo ponownie przypomnę, że ja się pewnie nie znam. Na zdrowie!